Matheus
Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Lęborka Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:19, 17 Wrz 2008 Temat postu: Podanie |
|
|
Ulicą Goddard kroczył młody krasnolud. Przechadzając się między
straganami kupców kręcił głową nad jakością wyrobów. Przystanął sobie
za rogiem i popił z butelki. Westchnął ciężko i popatrzył w niebo.
-Anu, trzo znaloźć jakie broctwo...- mruknął pod nosem z pewnym
zadowoleniem w głosie. Widać było że samotna wędrówka niezbyt służy
krasnoludowi, jego zbroja była mocno porysowana i miejscami
przyrdzewiała, nosiła jednak znamiona wojowniczego trybu życia.
Krasnolud łyknął raz jeszcze ze swej butelczyny, po czym odwrócił się
i wrócił do swojego domu. Otworzył kopniakiem drzwi, beknął z cicha i
wciągnął z lubością zapach swego domostwa. Czuć tu się dało zapach
ciężkiej pracy, specyficzną woń gorącego metalu i... bimbru.
Uśmiechnął się się czule do swojej pędzarni i podstawił palec pod
wężyk z którego z wolna padały krople zacnego trunku. Oblizał palec i
sapnął z zadowoleniem.
-Hoh! Toć zajzorek mnie sie udoł....
Zdjął garnek z ognia i wyjął spod łóżka stara oraz zniszczoną
skrzynię. Otworzył ją pewnym ruchem i wrzucił do środka młot, obcęgi i
resztę kowalskich przyrządów. Z pewną dozą powagi i ostrożności
poukładał obok siebie równo butelki, zarówno te puste, jaki i pełne.
Odgiął deskę podłogi i wyjął swój największy skarb, księgę z
kowalskimi recepturami. Pieczołowicie ułożył ja w skrzyni i zatrzasnął
wieko z hukiem. Smarknął i splunął kątem ust. Ze stęknięciem podniósł
skrzynie.
-Nu, Matheusku, witoj na nowoj drodze życio...
Wyszedł pewnym krokiem z domku i trzasnął drzwiami. Jego pewność
malała wraz z bliskością karczmy bractwa, w którym miał zamiar zacząć
nowe życie. Kiedy przekraczał próg owego zajazdu, rozejrzał się lekko
onieśmielony. Łyknął swego bimberku i humor zaraz mu sie poprawił.
-Korczmorzu! Dowoj no tu jako szklonice i miche z żorciem! Chyżo!
Karczmarz szybko spełnił życzenie Khazzada. Kiedy podawał żarcie,
krasnolud kiwnął na niego lekko dłonią i jakby ze wstydem powiedział:
-Doj no tu jeszczo kartko i piórko do pisonia...
Karczmarz zniknął na moment i chwilkę później usłużnie podał
krasnoludowi sprzęt do pisania. Krasnolud splunął dwa razy przez ramie
żeby odegnać złe duchy. Zabrał się do pisania. Krzywe litery pojawiały
się wolno i z pewnym trudem.
„Witojcie!
Nozywam sio Matheus, jostem kowalem. Znom sie nieco no kuciu, ale dużo przede mna, bo dopiro mom 57 lat. Chciołbym wstąpić w wosze
szeregi, móc wolczyć za Pustke i pracowoć dlo niej.
Mom niewielka wprawe w hondlu, ale jok to mowoioja, pirsze koty za
płoty. Nu, co tu dużo skrobać... Bardzom chciał dostoć się do wos na
okres próbny i potwierdzić mojo słowo czynom. Nu i bimberek pyndzić
potrofie.
Z powożoniem Matheus"
Kiedy postawił ostatnią literę w swoim imieniu stęknął z wysiłku i
otarł zroszone potem czoło. Przywołał karczmarza.
-Nu, postoroj się, żeby to doszło do twoich procodowcow- mruknął i
wskazał na pismo leżące na stole. Nieznacznym ruchem przekazał dosyć
sporo sakiewkę karczmarzowi i mrugnął. Karczmarz ukłonił się tylko i z
uśmiechem wywiesił kartkę na tablicy ogłoszeń. Krasnolud charknął i
splunął.
-Nu, dobrodzieju, mosz ty joki nocleg? Płoco szczyrym złotem...
-Podążaj za mną mości krasnoludzie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|